niedziela, 4 marca 2012

4.


W samolocie było tak bardzo duszno, że odruchowo chwyciłam się za szyję. Mam klaustrofobię, a taka duchota mi jeszcze bardziej nie sprzyjała. Nasze bagaże poszły gdzie indziej, a my mogliśmy już siadać wygodnie na swoich miejscach. Liam usiadł razem z Zayn`em, Lou zajął miejsce koło Horana, a my z Harry`m naturalnie usiedliśmy obok siebie.
- Hmm, wszystko w porządku? - Spytał mnie z troską Harold, który wydawał się nieco przejęty moim stanem.
- Nie, wiesz, tutaj trochę duszno, ale wystrzymam. - Odpowiedziałam z zaciśnietymi powiekami, biorąc głębokie wdechy. - Dam radę. - Dokończyłam cicho pod nosem.
Zrobiło mi się już jakoś lepiej i chwyciłam za słuchawki, które podłączyłam do iPhon`a i włączyłam odtwarzacz mp3. Harry siedział obok mnie, gładząc mnie po ramieniu i pijąc swoją wodę mineralną.
- Daj spokój już z tym troszczeniem się o mnie. - Rzuciłam, śmiejąc się do Niego.
- Oooo, dziękuję ci! - i siegnął po swojego laptopa, od którego był uzależniony.
Parsknęłam śmiechem i wróciłam do słuchania muzyki. Byłam lekko podenerwowana i znowu oddychałam głęboko i intensywnie.
- Hej, a z Leslie wszystko okej? - Wychylił głowę Louis, udawajac przejętego.
- Dusi się. Jeśli tak mogę to nazwać. - Hazza przeniósł wzrok z Niego, na fotel znajdujący się przed nim, marszcząc czoło i chwilę myśląc.
- Ej, teraz to Tobie coś się dzieje? - Spytałam spokojnie, patrząc na Niego, opierajac się głową o siedzenie. - Może będziesz pawiował? - Spytałam lekko zażenowana.
- Coo? Co ty gadasz w ogólne? - Wybuchnął śmiechem. - Nic mi nie jest. Rozmawiałem z Lou i myślałem przez chwilę.
- Aha. Wiedz tylko, że dziwnie to wyglądało. - Oznajmiłam.
Obserwując chłopaków, słuchałam dalej muzyki. Przełączyłam na Adele, na jakieś jej utwory.
- Dasz mi jej posłuchać? - Spytał mnie proszącym głosem Styles, robiąc smutne oczy.
Zaśmiałam się i lekko dałam mu z liścia. Sam się zaśmiał i udał oburzonego.
Niall wpierdzielał jakieś hot dogi, czy burito. Nie wiem co to było. W każdym razie było to jedzenie. Zayn słodko przysypiał, siedząc z twarzą ukrytą w swojej szarej czapce. To podobno jego pierwszy lot - ale ma atrakcje!
Myśląc o tym, kiwnęłam głową z uśmiechem.
Słuchając smętnej piosenki, usnęłam. Nawet nie wiem kiedy.



- Leslie! Wstawaj! - Krzyknął mi znajomy głos do ucha. Był to koleś z totalnym nieładem na głowie.
- Tak, tak Louis. Leslie wstaje! - Odkrzyknęłam i podniosłam się z siedzenia, lekko przeciągając.
Wyszczerzył się do mnie w szerokim uśmiechu, pokazując swoje idealnie proste zęby. Ja także się uśmiechnęłam.
Parę chwil potem zebraliśmy się z samolotu. Zabraliśmy wszystkie rzeczy należące do nas i wyszliśmy.
________________________
Okej, mamy 4! : )
Wiem, wiem. Nie musicie nic mówić. Rozdział bardzo krótki, jednoscenkowy w zasadzie, ale myślałam, że tak bd dodawać teraz. Zgrabnie i skromnie, wszystko opisane i zachowane w jak najlepszym porządku. Następnym razem dodam kilka krótszych. : D
Komentujcie.

1 komentarz:

  1. jestem pierwsza ? :) sweitnie, tak samo jak twój poprzedni blog <3 czytam systematycznie, ale już czekam i czekam i nie ma nastepnego i troche mi przyyykro.
    xx świetne wszytsko

    OdpowiedzUsuń